26.08.2012

Rozdział 17

* Z perspektywy Allison*


Gdy wyszliśmy i kierowaliśmy się z Niall’em do wyjścia, usłyszałam wołanie. To Mad biegła w naszą stronę. Gdy już się spotkaliśmy, powiedziała nam, żebyśmy na jutro nic nie planowali. Pokiwałam twierdząco głową i znów skierowaliśmy się do drzwi. Było południe, więc postanowiliśmy razem zrobić obiad. Oczywiście Niall podjadał mi to i owo, ale na szczęście, kupiłam więcej jedzenia i wystarczyło. Gdy już zasiedliśmy do stołu i brałam pierwszy kęs lasagne’i do domu weszła Mad. Zawołaliśmy ją do nas i zaczęła opowiadać nam,  co u Harry’ego. Byłam taka szczęśliwa, że wszystko sobie przypomniał. Nie wiem jak to by się skończyło,  gdyby Harry na dobre stracił pamięć. Gdy skończyła całą historię, Niall i ja zjedliśmy wszystko i udaliśmy się na spacer po parku. Z tego, co wiem to Mad zjadła jakiś jogurt i znów pobiegła do szpitala. Gdybym była Harry’m, to nie wiem, co bym zrobiła z takim skarbem. Ona tak się o niego troszczy. Ale wracając do mnie i Niall’a. Gdy już wyszliśmy, udaliśmy się do parku na ławkę która „była nasza”. Było na niej wyryte „Niall + Ali = Forever”. Usiedliśmy wtuleni w siebie i patrzyliśmy na fontannę naprzeciwko. Po godzinie postanowiliśmy pójść na lody.
- Co się tak na mnie patrzysz? – zapytałam mojego chłopaka, ponieważ trochę mnie wkurzał jego wzrok, skierowany w moją stronę.
- Jesteś brudna – uśmiechnął się szeroko.
- Gdzie?
- Tutaj. – podniósł ręką mój podbródek i pocałował. Miał takie słodkie usta, że aż nie chciało mi się od niego odrywać, lecz niestety ten moment musiał nadejść. Oderwaliśmy się od siebie, złapaliśmy za ręce i wróciliśmy do domu. Było już po 18. Madison siedziała na kanapie w salonie i oglądała jakiś magazyn, w którym były ceny perkusji. Ciekawe po, co jej druga perkusja? Gdy nas zobaczyła rzuciła w kąt gazetę i szybko podniosła magazyn o modzie. Zdziwiłam się trochę jej reakcją, ale nie wnikałam w to.
- Hej Ali, może pogramy w badmintona ? – zapytała mnie blondynka.
- No okej, poczekaj zaraz wracam. – pobiegłam na górę przebrać się w jakiś dres, złapałam po drodze rakietki i lotkę i wyszłam do ogrodu. Grałyśmy chyba ze dwie godziny. Wykończone wróciłyśmy do domu i od razu położyłyśmy się spać.
Następnego dnia obudziłam się o 6 rano. Sama nie miałam pojęcia, dlaczego tak wcześnie. Mniejsza o to. Zeszłam na dół do kuchni i postanowiłam przygotować coś na śniadanie. Po 15 minutach do kuchni wpadł mój głodomór. Złapał mnie w talii i pocałował w szyję. Przeszły mnie dreszcze, bo zawsze w tym miejscu mam łaskotki i on bardzo dobrze o tym wiedział.
- Co dzisiaj przygotowałaś kotku? – zapytał Horan.
- Naleśniki. – odpowiedziałam od razu. Czułam jak chłopak już się ślini na widok tego co robię. Po 10 minutach skończyłam i zawołałam wszystkich na śniadanie. Zasiedliśmy do stołu i zaczęłam rozmowę.
- Mad, co tak wolno jesz? Nie śpieszysz się dziś nigdzie? – zapytałam przyjaciółkę.
- Nie… Ustaliłam z Harry’m że przyjdę do niego na 11:30, a potem idziemy do wesołego miasteczka, prawda?
- A tak, właśnie. No idziemy, trzeba jakoś to wynagrodzić Harry’emu. – odpowiedziałam. Po zjedzonym śniadaniu, udaliśmy się wszyscy do szpitala, po naszego lokowatego, a potem od razu do wesołego miasteczka. Bawiliśmy się cudownie. Obeszliśmy chyba wszystkie atrakcje. To znaczy mój chłopak, Mad i Harry, ja nie. Za bardzo się bałam iść na ten największy rollercoaster, nawet mój chłopak próbował mnie na rękach tam zanieść, ale się nie dałam. Do domu wróciliśmy dopiero po 22. Ja poszłam wziąć kąpiel, potem Niall i położyliśmy się spać, a Harry z Madison, chyba jeszcze dość długo rozmawiali ze sobą przed snem.  Ostatnie co usłyszałam z ich pokoju to krzyk Mad, żeby Harry ją puścił, dalej nie wiem, co było, bo zasnęłam. W nocy obudziło mnie wiercenie się Niall’a na łóżku. Chyba miał jakiś zły sen. Szturchnęłam go kilka razy i obudził się. Przytulił się do mnie i powiedział tylko.
- Proszę, nie zostawiaj mnie nigdy.
- Przecież nigdy Cię nie zostawię. O, co chodzi?
- Śniło mi się, że mieliśmy wypadek i ja przeżyłem, a ty nie. – mówił, prawie w płaczu.
- Już wszystko dobrze, jestem tu. – to był pierwszy raz kiedy te słowa padły z moich ust do niego, a nie od niego do mnie. Wtuliłam się w niego mocniej i zasnęłam. Około drugiej w nocy znów się obudziłam. Do pokoju weszła Mad. Nie wiem, co chciała. Podeszła do mojej szafy, otworzyła ją. Gdy ją spytałam, co robi nic nie odpowiedziała, tylko zamknęła szafę, przytuliła się do mnie i wróciła do Harry’ego. Pomyślałam tylko jedno – znów lunatykuje. Wiedziałam, że jak teraz już się położy to będzie spać, lecz jednak się o nią bałam. Wiem, co lunatycy potrafią robić podczas snu, dlatego zeszłam na dół napić się wody i zaczęłam czytać magazyny, w których były gitary. Pomyślałam, że nowy zakup może być niezły. Przeglądałam gazetę. Gdy już skończyłam i przeglądałam okładki wszystkich magazynów, które leżały na stoliku w salonie natrafiłam na tą, co przeglądała wczoraj Mad. Przejrzałam ją i powoli zaczęłam stwierdzać, że chyba i ona planuje zakupić nowy instrument i  wyrzucić ten stary grat, na którym zaczynała grać. Gdy skończyłam moje przemyślenia udałam się do sypialni i po kilkunastu próbach – usnęłam. 


/GiGi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz