* Z perspektywy Madison*
Byliśmy razem z Harry'm na kolacji w jednym z najlepszych lokali w Londynie, wszystko było świetnie do czasu, gdy mój chłopak jak zwykle wyskoczył z jakimś tekstem...
Rozmawialiśmy normalnie, po chwili zapytał mnie czemu jestem taka spięta, więc odpowiedziałam na odczepnego, że trochę źle się czuję. Nie miałam wtedy zbytnio ochotę na zabawę.
- Wyprowadzam się, a raczej wyprowadzamy, jedziesz ze mną - uśmiechnął się, a na policzkach pojawiły się dołeczki.
- Jak to wyprowadzamy? O co chodzi?
- No tak to. Modest zaplanowali nam trasę po Stanach, a nie chce latać w tą i z powrotem do Ciebie, więc polecisz ze mną.
- I tak po prostu to sobie zaplanowałeś? Bez mojej zgody?!
- To miała być niespodzianka, myślałem że miła.
- To źle myślałeś. - odłożyłam kieliszek wina, wstałam z krzesła, zabrałam płaszcz i wyszłam. Harry wybiegł za mną.
Po tym jak wybiegłam, Harry wybiegł za mną.
- Gdzie idziesz? - zapytał.
- Do domu, naszego wspólnego domu przypominam Ci! - krzyknęłam. Oboje wsiedliśmy do Range Rover'a i wróciliśmy do domu. Podczas drogi żadne z nas nie powiedziało ani słowa. Gdy wjechaliśmy na podjazd loczek się odezwał.
- Ale dlaczego nie chcesz ze mną jechać?
- Ja nie powiedziałam, że nie chce, ale mogłeś mnie o tym łaskawie poinformować i podjąć decyzję razem ze mną, a nie sam. A co ja zrobię ze szkołą i pracą? Co zrobię z rodziną? Pomyślałeś o tym?
- Przecież będziesz mogła chodzić do szkoły tam. Pracować przecież nie musisz, a przyjeżdżać tu będziesz mogła kiedy tylko będziesz chciała.
- Ale ja nie chce zmieniać nic. Tu mi jest dobrze.
- A ja nie chce tu zostawać!
- Dlaczego niby? A no tak... Zawsze musi być tak jak ty sobie chcesz - weszliśmy do domu - Znów Ci nic nie pasuje, dopiero co przyjechałeś a znów się kłócimy! Jak zwykle zresztą! - powiedziałam.
- Oj kochanie, proszę Cię! Nie obrażaj się na mnie - powiedział tym swoim uwodzicielskim głosem, ale tym razem nie zamierzałam mu odpuścić, pocałował mnie - Przecież nic takiego się nie stało...
- Odczep się ode mnie, nie chce mi się Cię słuchać.
- Co ty okres masz?! - powiedział już wkurzony brunet
- Puść mnie! - wyrwałam mu się i pobiegłam na górę, wiem że ta kłótnia jest bez sensu, ale mógł zapytać mnie o zdanie, a nie decydować za mnie. Ale skoro tak pogrywa, to ja też tak będę grać. Jak nabroił to odpokutuje za to. Włączyłam laptopa i zamówiłam bilet na jutro. Gdzie chciałam się udać? Małe miasteczko, zwane Rosewood w stanie Pensylwania, sielskie miasteczko oddalone o czterdzieści kilometrów od Filadelfii. Teraz to ja będę decydować za niego. I przy okazji jest tam bardzo dobra prywatna szkoła Rosewood Day. Skoro chce mieszkać w Stanach, to będzie tam mieszkał, ale najpierw poszuka sobie mnie. Spakowałam swoje rzeczy, walizkę schowałam wgłąb garderoby mojej części. Położyłam się na łóżku i myślałam nad tym co będzie dalej. Nagle drzwi do sypialni się otworzyły. Nie wiem kto wszedł, ale spojrzał tylko na mnie i wyszedł. Po chwili usłyszałam głos Alison na dole "Chyba śpi." Skoro myślą, że śpię to pójdę spać, w końcu jutro czeka mnie dzień pełen wrażeń!
______________________________________
Mam nadzieję, że zainteresowało Was to co napisałam i powiem tylko, że to tylko początki tego co wymyśliła Mad. Ale reszty dowiecie się jak będziecie czytać moje opowiadanie. Całusy ;**
/A.
świetne opowiadanie!
OdpowiedzUsuńnominowałyśmy ten blog do Liebster Award :)
więcej informacji tutaj: http://annie1126.blogspot.com/