28.07.2012

Rozdział 2

* Z perspektywy Madison*

- Nie martw się słońce. - szepnęłam Allison, która szlochała na moim ramieniu.
- Jak mam się nie martwić? - wydukała przez łzy, cieknące już dużym strumieniem po moich falowanych włosach i kremowej sukience. - Dopiero, co zostawił mnie James, ty rozkochujesz w sobie kolejnego chłopaka, a ja zostaję sama...
- Nie zostajesz sama! - niemal wykrzyknęłam, lekko zirytowana. - A ja to się nie liczę? - zapytałam i pocieszająco się uśmiechnęłam.
- Oczywiście, że się liczysz, ale czuję się jakaś gorsza, bo miałam chłopaka, który zerwanie argumentował tym, że poznał ładniejszą.
- Posłuchaj mnie uważnie. - szepnęłam patrząc wprost w jej niebieskie oczy.- Niall na pewno coś do ciebie czuje. Uwierz mi ja to wiem, a jak chcesz to mogę podpytać Hazzę. Wiesz, że dobrze manipuluję ludźmi, więc z niego coś wycisnę.- mówiłam i obserwowałam jak w oczach Ali pojawia się nadzieja.
- Dziękuję ci.- powiedziała, po czym pocałowała mnie w policzek i poszła do łazienki wziąć prysznic.
Postanowiłam, że zadzwonię do Harry'ego i tak jak obiecałam Allison, czegoś się dowiem.
Po kilku minutach rozmowy powiedziałam, że mam ważną sprawę i muszę kończyć. Odłożyłam komórkę na stolik nocny i zaczęłam się śmiać tak głośno, że z pewnością było mnie słychać na ulicy. Po kilku sekundach jednak uświadomiłam sobie, że nie mogę się wygadać z tajemnicy, którą mi powierzyła Harry, więc przybrałam postawę poważnej i zeszłam do salonu. Allison oglądała kreskówki, więc cicho zakradłam się do kuchni i postanowiłam, że muszę coś wymyślić, aby kryć Horan'a. Po kilku minutach do pomieszczenia weszła Ali i popatrzyła na mnie wzrokiem pełnym zaufania. 
- Niczego się nie dowiedziałam.- powiedziałam ze smutną miną.
Dziewczyna spuściła głowę i poszła do swojego pokoju. Czułam się okropnie z myślą, że zrobiłam jej nadzieję, a teraz ona ją straciła przez moje kłamstwo.
- Dobra, daj sobie spokój.-  szepnęłam sama do siebie. - Jak wytrzyma do jutra to się ucieszy. - ponownie powiedziałam do siebie i poszłam się wykąpać.


*Następnego dnia*


Poczułam, że ktoś gwałtownie szturcha mnie w ramię. 
- Spierdalaj Ali. - rzuciłam i przykryłam głowę poduszką. - Zaraz wstanę.
- Mad to ja! - powiedział męski głos.
Odwróciłam się gwałtownie i zobaczyłam uśmiechniętego Harolda.
- Jezu, co ty tu robisz?! - krzyknęłam i podciągnęłam wyżej kołdrę. - Jesteś pierwszym facetem, który mnie zobaczył bez makijażu, zabiję cię.
- Wyglądasz ślicznie. - zaśmiał się.
- Nie gadaj głupot, pracowałam w modelingu, więc wiem kiedy jestem ładna, a kiedy nie. - odrzekłam i się zaśmiałam.
- Pracowałaś w modelingu? - zapytał zdziwiony. - Nie wiedziałem...
- Tak pracowałam, ale czego chcesz? - zapytałam przecierając oczy.
- Niall potrzebuje klucza do waszego mieszkania, a ty musisz jakoś około czternastej zabrać Allison z domu.  Potrzebujemy pół godziny. Da się zrobić? - wyszeptał siadając obok mnie.
- Jasne, a teraz mi powiedz jak się tu dostałeś i od kiedy tu jesteś? - zapytałam i spojrzałam mu prosto w zielone tęczówki.
- Przez okno, a jestem tu dokładnie od czterdziestu minut. - odpowiedział z uśmiechem.
- Zamorduję cię, a teraz idź do salonu. Ali na bank jeszcze śpi, a ja się przebiorę. - rzuciłam i zamknęłam mu drzwi przed nosem.
Szybko założyłam szare rurki, różowy top i białe converse, po czym związałam moje długie włosy w wysokiego koka. Zbiegłam po schodach i rzuciłam Harry'emu nasze klucze. 
- A teraz idź, bo ona zaraz wstanie. - szepnęłam mu na ucho i wypchnęłam go na chodnik.
- Pa. - powiedział i pobiegł do taksówki stojącej kilka metrów dalej. 
Pobiegłam do sypialni Allison. Dochodziła dwunasta więc musiałam się pospieszyć. O dziwo zastałam ją ubraną w moją czerwoną sukienkę, także moje czarne szpilki i w pełnym makijażu przed komputerem. 
- Wow... - powiedziałam w momencie gdy Ali się odwróciła. - A, co ty się tak wystroiłaś?
- Pomyślałam, że może pójdziemy razem na zakupy, A ja pokażę chłopakom, co tracą. - zaśmiała się cwaniacko, co mnie trochę przeraziło, bo zawsze to ja byłam ta "zła".
- To jak, za piętnaście minut wychodzimy? - zapytałam i próbowałam ukryć rozbawienie.
- Dobra. - rzuciła i zaczęła zawzięcie z kimś czatować. 
Trochę mnie przeraziła, ale z drugiej strony to się nawet ucieszyłam, bo pomoc w planie chłopców to była najłatwiejsza rzecz w moim życiu.



Stylesowa <3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz